Soczewki Martusi, czyli jak ja te podróże widzę

Spokojnie - miało być o podróżach, to będzie o podróżach. Tylko trochę inaczej. Trochę bardziej filozoficznie - takie moje małe słowo na niedzielę do kawy i sernika. 
Rzuć to wszystko i wyjedź w Bieszczady - chyba każdy kiedyś o tym marzył. Żeby "sobie gdzieś pojechać" i "mieć wszystko gdzieś". Z ręką na sercu przyznaję, że ja też. Ale to chyba nie jest to, co motywuje mnie do pakowania plecaka/walizki i wybiegania z domowego zacisza, gdy tylko nadarzy się okazja. W tym miejscu chciałabym wytłumaczyć, po co mi w ogóle marrshrutka. 
fot. Zuzanna Muller

Wygodne buty, warkocz na głowie, kurtka przeciwdeszczowa, plecak na plecach i aparat w dłoni - chowam do kieszeni swoje niekiedy za bardzo wybujałe "ego" i po prostu się zanurzam. Idę przez miasto, wioskę, po przetartym górskim szlaku i chłonę - widoki, zapachy, dźwięki, czasem też smaki. Zauważam więcej, patrzę szerzej, starając się nauczyć postrzegać wszystko przez inny niż zwykle pryzmat. Poznaję ludzi, których inspirujące historie na długo zapadają w pamięć. 

Prawie dokładnie rok temu rozpoczęła się moja przygoda w Chinach. Wiadomo, objazdówka, no to  kilka miast po kolei, jednym z nich był Szanghaj. Po  całonocnej i mocno zakrapianej podróży pociągiem - wizyta w muzeum. Mocna kawa, słuchawki w uszach, soundtrack z "Mulan" i lecimy, pomyślałam wdrapując się na kolejne piętra. Oglądając muzealne wystawy pomyślałam o tym blogu i o tym, jak opisać tak długą i tak bogatą w doświadczenia podróż.  Gdy nagle wpadłam na pomysł, po całym ciele przeszedł mnie mocny dreszcz - a był on połączony z myślą "Jezu, jak ja kocham i jak ja chcę podróżować!" To może brzmieć bardzo dziecinnie, a nawet metafizycznie - ale cóż, tak właśnie było. I chociaż te Chiny nadal we mnie dojrzewają, bo posty nie ujrzały jak na razie światła dziennego, bloga piszę i dzielę się swoim osobistym, czasami dziwacznym sposobem postrzegania świata. 


fot. Zuzanna Muller

Komentarze

Popularne posty