Marokańskie przebiśniegi, czyli subiektywnie o muzułmańskiej kobiecości.
Marokańskie przebiśniegi, czyli subiektywnie o muzułmańskiej kobiecości. Chociaż kobiecość została niemal w całości okryta grubą kołdrą milczenia, to pod tą warstwę restrykcji dociera jeszcze gdzieniegdzie trochę świeżego powietrza. Przygryzanie krwistoczerwonych warg, szeptanie do ucha ciepłym, lekko zachrypniętym głosem, zarzucanie włosami na prawo i lewo, kołysanie biodrami. Posyłanie niewinnych, głodnych spojrzeń spod wy(re)tuszowanych rzęs, zakładanie nogi na nogę, stukanie o podłogę obcasem wygiętym w nienaturalnym (czyżby?) kształcie. Koszulka opadająca nonszalancko poniżej linii obojczyków i odsłonięte kostki. O, tutaj proszę się zatrzymać. To jest już za dużo na delikatne, męskie sumienie i proszę natychmiast się zakryć. Ale już. Więc muzułmanki w Maroko posłusznie się zakrywają. Zadziwiające, jaką kreatywnością można się wykazać, gdy ma się do dyspozycji jedynie długie do kostek szaty, nierzadko o workowatym, mało finezyjnym kształcie. A jednak, kobiecość